piątek, 14 sierpnia 2015

#02

Rozdział drugi
MEMORIES...

- Adam.. ? - wydusiłam z siebie nadal nie wierząc.
- Nie wierzę... Olivka! - brunet maksymalnie rozszerzył źrenice, jakby zobaczył ducha. Ale to tylko ja, my friend. Nie zdążyłam wydusić z siebie słowa, bo chłopak szybko sie podniósł, podając mi rękę. Kiedy staliśmy już naprzeciwko siebie, niezręczną ciszę przerwała Ala.
- Na prawdę, nie mam pojęcia skąd się znacie, ale to chyba dobrze... - zaśmiała się i podeszła do Adama, przytulając go, a on czule pocałował ją w policzek. Nie...
- Nooo... Kiedyś jak w wakacje tutaj byłam to po prostu przypadkiem się poznaliśmy, a  Adam dotrzymał mi towarzystwa przez te dwa tygodnie... - wydukałam nadal nie odrywając wzroku od mojej przyjaciółki i ... niegdyś przyjaciela... W prawdzie łączyła nas bardzo dziwna relacja, której nie lubię wspominać... Coś strasznego?  Nie, po prostu rozczarowującego.
- Urosłaś Ilka... - rzucił cicho, kiedy zwinnym ruchem wyminęłam jego osobę... I w tamtej chwili wszystko powróciło... Wspomnienia sprzed dwóch lat stanęły mi przed oczyma. Kiedy Alicja wyjechała do Grecji, ja zupełnie sama błądziłam po Elblągu... Chłopak, te dwa lata temu o wiele niższy, głupkowaty, z kompleksami... Kończący gimnazjum zielonooki zaczynał swoją pasję - nagrywanie na YouTube. Pamiętam jak poznając moje imię znalazł mi od razu milion ksywek, jednak jedna została na zawszę, lecz jest tylko dla niego - Ilka.
Czując jak do mych oczu zaczął zbierać się płyn przyspieszyłam kroku dążąc przed siebie. Nie zważałam na wołanie Alicji, po prostu wspomnienia wzięły górę. Wchodząc na ostatnią alejkę w parku zauważyłam zestarzałą ławkę obok niewielkiego stawku.

Bez zastanowienia opadłam na wilgotne drewno. Kumulowały we mnie emocje, więc już w ogóle nie zwracałam uwagi na wargę która cierpiała przez moje zęby. 
Po chwili do moich uszu dobiegł zgrzyt drewna. Nie chciałam patrzeć na osobę, która się do mnie przysiadła... Sądziłam iż mógł być to Adam... Dlatego dopóki nie poczułam mocnych perfum przyjaciółki, głowę miałam odwróconą w drugą stronę.
- Liv...?
- To tylko te emocje, miśka...  Ostatni raz widziałam go dwa lata temu, wiesz... Te wspomnienia i w ogóle. - powiedziałam do przyjaciółki, wymuszając uśmiech. Uspokój się Olivia, uspokój.
- Tooo.... Może pójdziemy na lody? Tak we dwie? Hmmm...? - zaproponowała Alicja a ja z uśmiechem poderwałam się do góry.
- Emmm... Ala?
- No co?
- Powiedz mi. Szczerze. Ty jesteś z Adamem, prawda? - zapytałam  jej, kiedy już szłyśmy brukowaną uliczką.
- Hahhaha, NIEE! Gupiku, ty mój, skąd ci to do głowy przyszło? - zaczęła się chichrać bez opamiętania po czym założyła na nos czarne okulary przeciwsłoneczne.
- Eh, no w sumie to powiem ci, że tak to wyglądało... A ostatnio mówiłaś mi, że masz jakiegoś faceta w tym twoim Elblągu... - zaczęłam mówić z uśmiechem na ustach i rękoma wskazywać na otaczające nas miasto.
- Teraz też twoim! - wrzasnęła po raz kolejny przyklejając się do mojego ciała. - No i ten... No mam chłopaka no ale nie Adama! Pfff, proszę cię, Ajka... To taki Kuba...Może już jutro go poznasz! - klasnęła w dłonie z podekscytowania.
Nie chciałam już nic mówić, więc wraz z moją przyjaciółką, udałyśmy się prosto na lody. Takie spotkanie po latach... AHHH! Lody w rzeczywistości smakują lepiej niż te z emoji przez internet....
Mimo, iż nie mogłam jakoś poukładać się po spotkaniu z Adamem, wiedziałam, że najtrudniejsze dopiero przede mną...
***
Znając już część okolicy, a przynajmniej drogę z parku do mojego bloku, poprosiłam Alicję, żeby nie szła ze mną i wracała do domu. Była już 19:30 a ja nadal byłam zmęczona po podróży. Do tego wszystkiego nie rozmawiałam dziś z nikim z kim byłam przez ostatnie kilka lat... Mama...Ona nawet nie czekała na mnie po podróży... Tata? On jak zwykle "zapracowany" nie ma czasu nawet zadzwonić... Cholerny biznesmen. Westchnęłam głośno, owijając się sweterkiem. Mimo, iż na dworze jest coraz cieplej, już po szóstej robi się chłodno. Na szczęście mój biały sweterek w kropki jest zawsze przy mnie.
Podziwiałam pozbawione kolorytu uliczki polskiego miasta. Dla dziewczyny, która siedziała kilkanaście lat w tak rozbudowanym i rozruszanym mieście jakim jest Londyn, Elbląg na prawdę wydawał się  być cichym i zagubionym miejscem. Mimo  to na mojej twarzy pojawił się uśmiech widząc nie najwyższy  blok z kolorowo przyozdobionymi balkonami. Biały, elegancki, miejski rower idealnie komponował się z bladożółtym kolorem budynku. Dziwne, bo kiedy przyjechałam na pewno go tutaj nie było... Aaa nie ważne... Nie wiem kogo jest ale wiem, że zawsze chciałam mieć taki rower!
Z rękoma skrzyżowanymi na piersi powoli przekroczyłam próg mojego nowego domu. Mieszkanie na trzecim piętrze. Ughhhh, muszę się przyzwyczaić.... Schodowa udręka w sumie nie trwała tak długo. Kiedy już wdrapałam się na górę, to co tam ujrzałam zaparło mi dech w piersiach...
- A-Adam?
- Heeeej, znowu tak ładnie akcentujesz moje imię. - zaśmiał się i puścił mi oczko a ja tylko głośno westchnęłam.

- Dlaczego i od kiedy mieszkasz akurat tutaj?! - uniosłam lekko ton głosu.
- Iśka, nie denerwuj się! Po prostu moja mama dostała lepszą pracę, no i... No i tak to wyszło, że mieszkamy tutaj... A od kiedy? W sumie od kilku miesięcy. - wyjaśnił i rzucił ten swój nieznośny uśmieszek. Jakoś aktualnie nie wyobrażałam sobie kilku następnych dni... Zaraz po chwili doszło też do mnie, że mam stanąć przed moim nowym życiem twarzą w twarz.

Nagle jednak uświadomiłam sobie, że od kilku minut stoję na przeciwko bruneta i oboje wpatrujemy się w siebie. Cicho prychnęłam pod nosem odwracając jednocześnie wzrok. Przed oczyma stanęły mi wydarzenia sprzed dwóch lat. Na placu zabaw....Hehe,  jak teraz tak pomyślę, jakimi byliśmy gimbusami to nie potrafię pohamować wewnętrznego śmiechu.
- Ummm, ja już pójdę... - powiedziałam z nutką angielskiego akcentu. Jednak po polsku rozmawiałam na codzień więc dużo nadrabiać nie musiałam. I dobrze. Nie wyobrażam sobie uczęszczania do jakiejś specjalnej szkoły.... Tata załatwił mi szkołę do której chodzi Alicja, abym jakoś czuła się pewniej... Nie mam pojęcia jak to wyjdzie... Jutro niedziela, jutro będziemy się tym martwić!
Chłopak zniknął już za drzwiami swojego mieszkania, a ja pewna, że mama wróciła już do domu nacisnęłam na klamkę. Faktycznie, było otwarte. Kiedy pierwszy raz dzisiaj tutaj byłam rzuciłam tylko walizki do przedpokoju nie rozglądając się zbytnio. Ten dom od zawsze był dla mnie za mały... I za duszny. W dodatku te kolory... Grhhhh.... Gustuję w minimalizmie i elegancji, nie w misz maszu.... Ale cóż Livka, przyzwyczaj się.. Weszłam w cienki przedpokój, a z naprzeciwka wyleciała ona. Moja mama.
- Oliiiiiiiiiiwiaaaaaaaaaaaaaa! - krzyknęła rozkładając ręce, a zamykając je dopiero na mnie. - Tak dawno cię nie widziałam kochanie!
Mruknęłam tylko ciche 'Mhm' i poczekałam aż poluźni uścisk.
- Skarbie, chodź!  Chodź, zjedz coś, zobacz jakie kanapeczki ci przygotowałam! - zadowolona pokierowała mnie do kuchni. Ja jednak nie pałałam w jej stronę takim zadowoleniem.
- Nie, dziękuję. Jestem zmęczona po podróży. Pójdę się zdrzemnąć. - kulturalnie odmówiłam kierując się w stronę 'swojego' pokoju.
- No dobrze... Miłej nocy. - w jej głosie dało się usłyszeć rozczarowanie.
Mimo to, nie odwróciłam się w jej stronę ani nie przystanęłam. Chwyciłam walizki i weszłam do mojego nowego pokoju. Nie, pomarańczowy do zdecydowanie nie mój kolor,,,, I tak niedługo przemaluję go na biało. Po tej myśli szeroko się uśmiechnęłam. Opadłam delikatnie na kanapę. Dzięki Bogu, że rozłożone, bo siły już nie mam... Leniwie sięgnęłam po moją małą, pastelową torebkę. Chwyciłam czarnego iPhone'a, jednym ruchem odblokowując ekran.
Alicja napisała. Kochana. Jednak naprawdę brakowało mi mojej przyjaciółki z Anglii...
Leżałam i myślałam... Aż w końcu odeszłam, cicho i powoli do Krainy Morfeusza.

Lydia Land of Grafic